MAMY POZDROWIENIA Z LUBLINA!

Śmiało mogę powiedzieć, za wieloma kapłanami, że pierwsza placówka, to pierwsza miłość, której człowiek nie jest w stanie i chyba nie chce zapomnieć. Tak też jest w moim przypadku – co do Parafii św. Józefa Oblubieńca NMP w Radomiu.

Parafia, to przede wszystkim ludzie, którzy ją tworzą. Różni ludzie, a przy tym i różne doświadczenia.

Spędziłem w Radomiu trzy lata swojego życia – pierwsze lata kapłaństwa. Pierwsze kroki w kancelarii, w sprawowaniu sakramentu chrztu, błogosławieniu małżonków, w posłudze wspólnotom parafialnym... Mogę nazwać ten czas dobrą szkołą życia, nie tylko kapłańskiego.

Gdy ktoś pyta mnie o moje najwspanialsze doświadczenie w Radomiu, to z pełną odpowiedzialnością mówię o młodzieży. Młodzi ludzie są bardzo bliscy mojemu sercu. Jeśli Pan Bóg pozwoli, to chciałbym pośród młodzieży być jak najdłużej i móc z nimi współpracować.

W Parafii w Radomiu opiekowałem się m.in. młodzieżą przygotowującą się do sakramentu bierzmowania, Wspólnotą Ruchu Światło-Życie, przez rok Scholą młodzieżową, uczyłem religii w Publicznym Gimnazjum nr 2. Był to wspaniały czas i nie jest to przesada. Wielokrotnie powtarzałem, przy różnych okazjach, że w szkole wypoczywam. Owszem, bywały i momenty
trudniejsze, ale na szczęście było ich niewiele.

Młodzież nauczyła mnie wielu rzeczy, ale na jeden aspekt chciałbym szczególnie zwrócić uwagę: na bycie z nimi. Polega to na wsłuchiwaniu się w to, co do nas mówią. Wbrew pozorom, mówią o ważnych sprawach i to ze swojego życia (byciu nieakceptowanym w grupie, braku miłości ze strony najbliższych itd.), choć czasem enigmatycznie, bo nie chcą być od razu zdemaskowani.

Poranne słodkie śniadanie przy okazji Rorat, ogniska, jazda na rowerach, czy wizyty na boisku przy Gimnazjum nr 2, to momenty, w których młodzi najbardziej się otwierali, dzięki temu poznawaliśmy się głębiej. Z boiska do kościoła – tak często bywało.

Trochę inaczej wyglądała współpraca z młodzieżą oazową, która w swoim życiu na co dzień ma formację katolicką. Bycie i z nimi też było bardzo bardzo ważne. Wspólne wyjazdy do Świętej Katarzyny, wyprawa w góry, różnego rodzaju akcje, agapy, spotkania i wymiana poglądów, to wszystko miało i ma wspólny cel: RAZEM DO JEZUSA.

Oprócz pracy z młodzieżą, mile wspominam posługę we Wspólnocie Odnowy
w Duchu Świętym „Magnificat”. Mocne doświadczenie żywej, nieco innej modlitwy niż tradycyjna. Był to czas, kiedy mogłem bez jakichkolwiek oporów się modlić tak jak chciałem - z rękami do góry, ze łzami w oczach…

Warto wspomnieć jedno z ciekawszych wydarzeń z życia parafialnego. Kolęda. A raczej wizyta duszpasterska. W tak dużej parafii, jak w Radomiu, może okazać się ona nieco uciążliwa. Jednak, gdy spotyka się tzw. „perełki kolędowe”, od razu na duszy robi się lżej. Te wspomniane perełki, to niezapomniane spotkania z ludźmi o wspaniałym sercu, albo o sercu zranionym, często zalęknionym, ale chcącym pomocy. Noszę w pamięci te „perełki kolędowe”, w każdym roku kolędy po jednej.

Kiedy jeden z księży zapytał mnie, czego po odejściu z Radomia będzie najbardziej brakować, odpowiedziałem: wszystkiego. Przede wszystkim ludzi, z którymi się zżyłem przez te lata posługi. Wizyt u sióstr zmartwychwstanek (zawsze panowała tam wspaniała atmosfera) i pysznego chłodnika s. Noeli.

Jak wspomniałem na początku, czas trzech lat w Radomiu, to dobra szkoła życia, w której nauczyłem się… słuchać. Słuchać Pana Boga, drugiego człowieka, a na końcu siebie.

Czas biegnie nieustraszenie, niczym galopujący koń. Z dumą mogę zaświadczyć, że brakować mi będzie... Parafii. Młodzież przysłużyła się do tego (w dobrym tego słowa znaczeniu), że od października zasilę szeregi studentów. Proszę się nie martwić, nie wykończyliście wikarego, że trzeba było go przenieść na inną placówkę. Praca w Parafii stała się dla mnie inspiracją do kilku dzieł, m.in. przygotowania dla jednego z wydawnictw katechezy dla młodzieży o okultyzmie, czy chęci podjęcia studiów katechetycznych.

Sfera nauki była zawsze mi bliska. Dlatego cieszę się, że podejmę pracę naukową i będę miał możliwość rozwoju naukowego. Gdy pytano mnie o nową placówkę, odpowiadałem: „Przełożeni stwierdzili, że jestem niedokształcony i muszę jeszcze podbierać nauki.” ;-) Chcę się kształcić dla młodych, bym im jeszcze lepiej móc służyć.

Z całego serca dziękuję Wszystkim za wszystko! Moim Współbraciom, Siostrom Zmartwychwstankom, Parafianom, Wszystkim napotkanym.

Jakie miejsce w Radomiu było dla mnie najlepszą przystanią i schronieniem?
Nie tyle było, ale jest i mam nadzieję, że będzie! To nasza Parafia na Młodzianowie.

Z pozdrowieniami z Lublina
ks. Rafał Czekalewski SAC